Według polskiego prawa obowiązuje tak zwana zgoda domniemana, to znaczy, jeśli człowiek nie złożył zastrzeżenia, ze nie życzy sobie, aby jego organy po śmierci trafiły do przeszczepu, lekarz ma prawo takie organy pozyskać. Tyle stanowi prawo, ale lekarze stosują się do innego i zawsze pytają o zgodę na pobranie narządów najbliższej rodziny. Nie zawsze taka zgodę otrzymują, a niepotrzebne już zmarłemu organy mogące uratować czyjeś życie nie trafiają do przeszczepów, a transplantacja czasami jest jedyną szansą na dalsze życie danego pacjenta.
Decyzję o potrzebie przeszczepu podejmuje się w wypadkach,, gdy narząd jest bardzo uszkodzony (na przykład wątroba) i istnieje ryzyko, że chory nie pożyje dłużej niż rok bez przeszczepu. W przypadku zatrucia na przykład grzybami lub zakażeniu wirusowym o ostrym przebiegu decydują dosłownie godziny. Wątroba ulega destrukcji i martwicy w ciągu kilkunastu godzin. Osoba czekająca na narząd musi być w ciągłej gotowości, spakowana i dostępna pod telefonem, bo nigdy nie wiadomo, kiedy organ będzie dostępny. Po przeszczepie do końca życia trzeba brać leki immunosupresyjne, które nie pozwalają organizmowi na odrzucenie przeszczepu. Chory ma w związku z tym obniżoną odporność, więc konieczne jest ciągłe uważanie na najmniejszą nawet infekcję, ale ludzie z przeszczepionymi narządami mogą przeżyć nawet dwadzieścia i więcej lat.