Zeszły rok był bardzo wymagający zarówno dla mnie, jak i dla mojego męża. Mimo iż w różnym czasie, to jednak oboje zdecydowaliśmy się na zmianę pracy. Poza różnymi korzyściami, jak rozwój zawodowy, nowe doświadczenia, znajomości i zarobki, sytuacja ta miała również swoje minusy. Nie mogliśmy pojechać na wakacje.

Pod koniec roku byłam już bardzo zmęczona i przybita tym, że jeszcze kolejne sześć miesięcy przyjdzie mi czekać na urlop. Ale wtedy mój mąż przyszedł z cudowną niespodzianką. Przeszukując sieć trafił na bardzo tanie loty do Madrytu. Nie zastanawialiśmy się długo i zdecydowaliśmy, że nasz wakacyjny urlop spędzimy w styczniu.

Znajomi pukali się głowę, ale prawdą jest, że takie podróżowanie ma wiele zalet. Przede wszystkim odbywa się to poza sezonem, dlatego wszystko jest zwyczajnie tańsze. I nie mam tu na myśli tylko przelotów czy noclegów. Wszelkie atrakcje, pamiątki, jedzenie, wszystko to poza sezonem kosztuje o wiele mniej. Dodatkowym plusem jest brak tłumów. Bez problemu i w spokoju można zwiedzać muzea, kościoły nie stojąc w gigantycznych kolejkach, bez przepychania się, ciągłego obijania się o innych turystów. Istotne jest także to, że oboje z mężem nie przepadamy za upałami. Taka pogoda nas zwyczajnie męczy. A styczniowa pogoda w Hiszpanii jest dla nas wprost idealna: okolice 15, 16 stopni. Nie możemy się doczekać.