Wyjazd nad morze udał się nam tylko w połowie. Pogoda była bardo ładna, ale za to sąsiedzi z góry nie potrafili się zachować. Przypominało mi to raczej stado pawianów z małymi. Ciągłe tupanie i wrzaski dzieciaków nie dały nawet w nocy spać. Nawet jak padał deszcz, to musieliśmy uciekać z wynajętego mieszkania. Na nasze nieszczęście, mieszkaliśmy na parterze.
Pewnego dnia postanowiliśmy popłynąć statkiem na Hel. Nigdy tam nie byłam, więc sama podróż statkiem była przygodą. Na Helu mocno wiało, ale mieliśmy ze sobą kurtki letnie, więc nie zmarzliśmy.
Na samym końcu Helu niedaleko plaży zauważyłam domki letniskowe. Nie były to prywatne domki, ale wczasowisko. Pomyślałam więc, dlaczego musimy cierpieć co rok, mając nad głową sąsiadów, którzy traktują wczasy jak swój prywatny folwark i nie liczą się z innymi. Możemy wybrać takie miejsce, gdzie będzie można zamieszkać w domku letniskowym. Takie małe królestwo z własną kuchenką i łazienką. Wiem, że taki pobyt jest o wiele droższy od mieszkania w pensjonacie, ale dla spokoju warto.